poniedziałek, 2 grudnia 2013

"Najgorzej jak się ludziom ich marzenia spełniają" powiedział kiedyś ktoś.
"Święta prawda" powiedziałam ja.

Kolejny blog o tym jak miało być pięknie? A nie jest? Tak.

Historia zaczyna się z nocy z 16 na 17 marca 2013, w warszawskim klubie Platinium. Nie wiem w ilu związkach wtedy byłam, ale kilku można się by było doliczyć. Życie prowadziłam filmowe, od imprezy do imprezy, od knajpy do knajpy, tłumacząc samą siebie ciężkimi przeżyciami.

Z pół roku wcześniej rozpadł się mój 9-letni związek, a lat mam dopiero (czy już) 26, także trwał tyle, ile pamiętam, że trwało moje życie.

Platinium zaliczałam regularnie, a w nim poznając tyle płci męskiej, że nie jestem zdolna policzyć.

Kokaina? Nigdy wcześniej nie wiedziałam co i jak, aż do pewnego marcowego weekendu. Wracając z okolic Warszawy, od przyjaciół, zajechałam do swojego mieszkania, przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa na sobotnie szaleństwo. Po drodze kupiłam wódkę, sok i pojechałam do znajomego. Tam byłam w trakcie przekonywania (telefonicznego) mojego byłego partnera, jak bardzo się zmieniłam, a ówczesnego (smsowo) jak dobrze byłoby spotkać się dziś w Platinium. Natomiast znajomy u którego byłam zapewniał mi od listopada chwilowe atrakcje i tak go też traktowałam. W ten wieczór kompletnie odpłynęliśmy. Do Platinium dotarliśmy chwilę po północy, znalezienie sobie kolejnej mojej ofiary zajęło mi pewnie nie dłużej niż 15 minut. Podszedł do mnie chłopak, którym prawdopodobnie nie zainteresowałabym się normalnie. Porządnie ubrany, z miłym uśmiechem na twarzy, grubszy, po prostu dobrze mu z oczu patrzyło. Wiadomo, że nikogo takiego nie szukałam. Wolałam przerost formy nad treścią, a potem siedzieć w domu i płakać, że kolejny facet okazał się skurwysynem i wszyscy są tacy, że ja taka biedna, pokrzywdzona. Ów chłopak podszedł, przedstawił się, powiedział, że jest z Włoch, a moje serce zabiło podwójnie. Włochy? Kiedyś mieszkałam, kiedyś byłam zakochana, kiedyś było tak cudownie, chcę ponownie. Z klubu uwineliśmy się dość szybko, zabraliśmy klucze do jego mieszkania (obojętnie w jakim stanie byłam, moje mieszkanie pozostawało święte) i pojechaliśmy. Po drodze byłam tak przytomna, żeby zatrzymać się i kupić paczkę prezerwatyw w sklepie... co z tego? zapomniałam ich użyć. Znalazłam się w dwupokojowym mieszkaniu, w centrum Warszawy, wszystko skończyło się po kilkunastu minutach, nie ma czego wspominać, było drętwo i wyjątkowo nudno, ale czego spodziewałam się po miłym i przyjaznym uśmiechu. Z mieszkania odebrał mnie mój były partner.

Chłopak odnalazł mnie na facebooku, bo numeru podać nie chciałam. Męczył mnie przez dobre półtora miesiąca, raz przyszedł do Platinium, raz gdzie indziej i tak w kółko. Nie byłam zainteresowana. Z braku laku po półtora miesiąca umówiłam się na rolki, kilka dni później zaprosiłam go do siebie, uprawialiśmy kilkusekundowy seks, rano leciał na tydzień do Rosji. Nie próżnowałam, weekend majowy spędziłam z dwumetrowym barmanem z Platinium. Po powrocie z Rosji właściwie nie rozstajemy się na dłuższą chwilę, jesteśmy cały czas razem, z tym, że ja teraz mieszkam nie w kulturalnej Warszawie, a bandyckim Neapolu, kompletnie sama.